- Jak to? Skarbie… - Lou który do tej pory kucał przy mnie
przytulił mnie z całej siły. Tego potrzebowałam. Jest dla mnie jak brat którego nigdy nie
miałam. Wtuliłam się w niego. Reszta chłopaków otoczyła nas. Czułam, że któryś z nich głaszcze mnie po głowie.
- Wiecie gdzie znajduje się szpital na Broad Street? –spytałam przez łzy. – muszę jakoś
się tam dostać.
- Oszalałaś?! Sama nigdzie nie pojedziesz. Zbierać się,
jedziemy. – ogłosił Liam. Wszyscy posłusznie wykonali jego poleceni i
zapakowali się do samochodu. Szłam powoli za resztą a Liam obok mnie. Otoczył
mnie ramieniem.
- Nie martw się mała, nic im nie będzie. – pocałował mnie w
czoło i się uśmiechną. Wsiadł jako kierowca, a ja usiadłam między Harrym a
Zaynem. Loczek złapał mnie za rękę ścisnęłam ją mocno i oparłam się o Mulata.
Ten tylko szepną mi do ucha żebym się nie martwiła i zmierzwił mi włosy. Po
jakiś 30 minutach jazdy dotarliśmy pod szpital. Z samochodu wyleciałam jak
szalona ni e czekając na chłopaków. Po drodze potrąciłam kilka osób ale nie
zważając na nich rzucałam głośne przepraszam i biegłam dalej przed siebie.
- Przepraszam gdzie leży Fabian i Natalia Dalton? – z całej
siły starałam się by mój głos brzmiał normalnie i żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Samatha? Córka państwa Dalton. Dzwoniłam do ciebie. Dr Alie–
uśmiechnęła się do mnie. Miła kobieta z ciepłym uśmiechem pomyślałam. – Odział
urazowy pierwsze piętro sala 6 – wskazał mi ręką w którą stronę i lekko się
uśmiechając do niej oddaliłam się w stronę Sali nr 6. Niedaleko mojego celu
dobiegli do mnie chłopaki. Myślałam, że wrócili do domu, po co niby maja tu
siedzieć?
- Nie wróciliście? – spytałam na chwilę przystając i
spoglądając na każdego.
- Przecież nie zostawimy cię samej w takich chwilach Mała. –
uśmiechną się Zayn. Przytuliłam go z całej siły tak samo jak i resztę. Znam ich
tak krótko a czuję się jak by byli ze mną od zawsze. Oderwałam się od Niall i
ruszyłam pewnym krokiem do Sali.
- Skarbie jak się cieszę że cię widzę. – krzykną energicznie
tata. Podbiegłam do niego. Leżał z usztywnioną nogą i kilkoma zadrapaniami na
twarzy. Jak bardzo się cieszę ze nic poważnego mu się nie stało. Uścisnęłam jego
rękę.
- A gdzie jest mama? – spytałam przerażona rozglądając się
po sali.
- Zabrali ja na kilka badań. Nic jej nie jest – tłumaczył
widząc moje przerażeni w oczach. – Dzięki chłopaki że się nią zajęliście. –
uśmiechną się do nich. Na początku stali w drzwiach teraz jednak przenieśli się
do środka i usiedli na sofie która stała pod ścianą. Tata zaczął nawiązywać
kontakt z chłopakami. Wróciła mam. Miała jakiś plaster na czole, pod którym
miał 2 szwy i rękę owiniętą bandażem. Nic jej nie było tak jak i tacie tylko
potłuczenia, nic złamanego. Ale jak nic się nie będzie zmieniało to wyjadą dopiero
po tygodniu. Nie myślałam co ze mną będzie wolałam śmiać się, żartować z
rodzicami u chłopakami.
- To ja pójdę poszukać jakiegoś automatu z jedzeniem. –
oznajmił nam blondasek. Dość, długo wytrzymał bez jedzenia jestem pod
wrażeniem. Wrócił do nas po niespełna 10 minutach z kilkoma batonami, jakimiś
cukierkami i puszką jakiegoś napoju. Zaczęliśmy się niego śmiać.
- Nie chciała bym przerywać tak miłej atmosfery… - do Sali
weszła dr Jak jej było? A no tak Alie. – godzina odwiedzin się kończy a rodzice muszą wypocząć. Pora się żegnać. – uśmiechnęła się do nas kobieta i wyszła.
- Słonko.. – przytuliłam się mocno do mamy. – niedługo
wyjdziemy i wszystko będzie dobrze.
W tym samym czasie co żegnałam się z mamą tata rozmawiał z
chłopakami. Nie słyszałam zbytnio tej rozmowy. Postanowiłam wypytać ich o nią
później. Pożegnałam się jeszcze z tatą. Wyszliśmy. Chłopaki cały czas coś
gadali a Niall zdążył już zjeść cały swój zapas pożywienia.
- To może skoczymy coś zjeść? – odezwał się pan głodny gdy
wyszliśmy już ze szpitala.
- Zjadłeś chyba z tuzin tych swoich batoników. Jeszcze jesteś
głodny? – Lou z Niallem wyszli na prowadzenia i prowadzili zawziętą dyskusja na
temat głodu Horana. Złapałam Liama za rękę i sprawiłam że się zatrzymał. Gdy to
uczynił puściłam go i spojrzałam na niego.
- Mógł byś mnie odwieść do domu? Nie chce wam sprawiać
kolejnego problemu ale po prostu nie trawie z powrotem.
- Przykro mi ale nie mogę. – spojrzałam na niego dziwnie.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam ale okey. – Twój tata prosił nas byśmy się
tobą zaopiekowali. A na odległość będzie nam trudno. – aha no to już wiem o
czym rozmawiali. Liam poczochrał mi włosy. – Co najwyżej podrzucimy cie żebyś
się spakowała i wrócimy do nas. – uśmiechną się i otworzył mi drzwi do
samochodu. Wywróciłam tylko oczami. Droga do mnie minęła oczywiście w
śmiechach, kocham ich normalnie. Pozwolili zapomnieć mi o wszystkich tych
smutkach.
- no to czekami 15 minut i idziemy po ciebie. – zaśmiał się
Louis. – Harry kochanie leć jej przypilnuj. – Spojrzałam na Lou który
beztrosko wybuchł śmiechem. Co on myśli
że sobie coś zrobię czy co?
- Taak jeeest – krzykną loczek i wybiegł za mną. Otworzyła
drzwi. Nic się nie zmieniło. Każda rzeczna swoim miejscu… przypominała mi o
rodzicach których nie zobaczę przez tydzień. Znaczy oprócz szpitala. Harry
chyba zauważył, że jest mi z tym źle i przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się
do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, jak dziecko się rozpłakałam. Ten
nic nie mówiąc głaskał mnie po głowie
- Już dobrze ciii. – szepną mi do ucha. – Dasz radę.
- Harry nie mam nikogo. – stanęłam i spojrzałam mu głęboko w
oczy.
- Masz mnie. – staliśmy patrząc się na siebie chwilę, po
czym loczek mnie przytulił
- Mnie i chłopaków. Zawsze Ci pomożemy. – szepną mi do ucha.
– no choć. – uśmiechną się – pakuj się bo zaraz reszta wpadnie. – lekko się
uśmiechnęłam. Powędrowałam na górę.
- Haroldzie. Nie idziesz? –krzyknęłam z góry. Przybiegł i
pomógł mi się pakować. Do nie całych 5 minutach do domu ktoś wpadł i zaczął się
strasznie drzeć. Czwórka chłopaków wleciał do mojego pokoju. Harry który do tej
pory siedział na fotelu i w spokoju bawił się moim misiem wybuchł takim
śmiechem, że myślałam, że zaraz straci oddech. Niall chwycił moja torbę, Liam z
Lou złapali Harrego za ręce i nogi, a mnie Zayn przerzucił sobie przez ramię i
wybiegli z domu. Harrego rzucili do samochodu a mnie Zayn przełożył sobie na
ręce i usiadł w samochodzie ze mną na kolanach. Niall dobiegł jako ostatni
zamykał drzwi. Liam odpali silnik i pojechaliśmy.
- Dlaczego siedzisz mi na kolanach? – spytał Zayn mrucząc mi
do ucha.
- Jak się nie podoba mogę zejść. – spojrzałam na niego i
przygryzałam dolna wargę.
- Skądże… Bardzo mi się to podoba. – ja jego słowa nie
mogłam powstrzymać się od śmiechu. Śmiałam się na cały samochód. Zayn spojrzał na mnie lekko zmieszany.
Pocałowałam go w policzek żeby się rozchmurzył. Wiedziałam e to podziała. Od
razu wyszczerzył się. Gdy dojechaliśmy do domu chłopaków dochodziła 20.
- Choć Ci coś pokarzemy. – zaczęli bardzo podekscytowani.
Niall rzucił moją torbę i zaczął mnie od tyłu popychać bym szybciej szła a
Harry z Zanem ciągnęli mnie za ręce. Odwróciłam głowę w stronę blondas który
był zaraz za mną.
- O co chodzi?
- Zobaczysz mała.
Zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami które były
naprzeciwko pokoju Nialla jak się nie mylę. Nie byłam tam wcześniej. Liam
otworzył drzwi i moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z kolorze
bladego różu i fioletu. Z dużym łóżkiem z baldachimem. Meble były koloru
ciemnego odcieniach. Pokój jest uroczy
ale jakoś nie pasował mi do pokoju któregoś z chłopaków.
- Ale cudowny pokój. Czyj on jest? – spojrzałam, spacerując
po pokoju.
- Twój – powiedzieli wszyscy razem.
- Czekajcie jak to mój? – stanęłam jak wryta.
- No stał pusty, nikt go nie używał to jak pojechaliśmy do
szpitala to zadzwoniłem tam gdzie trzeba no i masz swój pokój u nas. Już nie
będziesz musiała spać u mnie. – odezwał
się loczek. Pisnęłam ze szczęścia. Przytuliłam
każdego chłopaka oddzielnie i jeszcze wszystkich razem. Ile oni dla mnie
robili. Jeden z nich dostarczył mi moją torbę i zostawili mnie samą bym mogła
się ogarnąć. Wyciągnęłam koszulkę i spodnie. Udałam się do łazienki. Zobaczyłam
siebie w lustrze. Jak ja wyglądałam. Pod oczami zostały mi resztki tuszu do
rzęs, oczy miałam jeszcze trochę czerwone i zapuchnięte. Jak oni mogli na mnie
w ogóle patrzeć. Umyłam sobie całą twarz, wyjęłam ze torby kosmetyczkę ale w
ostatniej chwili się rozmyśliłam i zrezygnowałam z makijażu. Przebrałam się i
wyszłam z pokoju z koszulą Harrego. Zapukałam do jego pokoju. Otworzyłam drzwi
i zobaczyłam, że przytula on jakąś utlenioną blondynkę.
- nie chciałam przeszkadzać. – Rzuciłam jego koszulę na
fotel – Dzięki.
Zamknęłam drzwi. Nie wiem dlaczego ale było mi bardzo źle.
Nie potrafię tego określić co czułam gdy
zobaczyłam dziewczynę w jego objęciach. Nie byliśmy parą tylko przyjaciółmi.
- Sam zaczekaj. – wybiegł ze swojego pokoju loczek.
- Na co? – nie patrząc się na niego zeszłam do reszty na
dół.
____________________________
Zapraszam do komentowania. Jesteście kochani i chce każdemu z wasz serdecznie podziękować za 17 KOMENTARZY pod ostatnim rozdziałem. Jak bym mogła to wyprzytulała bym każdą osobę która zostawiła ślad po sobie :). Mam nadzieję, że ten się wam spodoba i również będzie duża kolekcja komentarzy.
Jeżeli czyjegoś bloga nie przeczytałam a obiecałam, że będę czytać to jak możecie piszcie mi gdzieś o nowych notkach. Przypominajcie o sobie :) Piszcie na gg czy tt. ( na samej górze jest wszystko podane )
No nie mogę zawsze mi jakieś krótkie wychodzą ;/ Przepraszam ale jakoś nie mogę dłuższego napisać, bo wydaje mi się że nudne będzie...
Kocham was wszystkich za to że to czytacie... : ***