Moje Gadu-Gadu: 34230200
Zachęcam na tt: @EvelineOffic
Masz jakieś pytanie do mnie? WAL ŚMIAŁO - ASK.FM



sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 12.


- Jak to? Skarbie… - Lou który do tej pory kucał przy mnie przytulił mnie z całej siły. Tego potrzebowałam.  Jest dla mnie jak brat którego nigdy nie miałam. Wtuliłam się w niego. Reszta chłopaków otoczyła nas. Czułam, że któryś  z nich głaszcze mnie po głowie.
- Wiecie gdzie znajduje się szpital na Broad  Street? –spytałam przez łzy. – muszę jakoś się tam dostać.
- Oszalałaś?! Sama nigdzie nie pojedziesz. Zbierać się, jedziemy. – ogłosił Liam. Wszyscy posłusznie wykonali jego poleceni i zapakowali się do samochodu. Szłam powoli za resztą a Liam obok mnie. Otoczył mnie ramieniem.
- Nie martw się mała, nic im nie będzie. – pocałował mnie w czoło i się uśmiechną. Wsiadł jako kierowca, a ja usiadłam między Harrym a Zaynem. Loczek złapał mnie za rękę ścisnęłam ją mocno i oparłam się o Mulata. Ten tylko szepną mi do ucha żebym się nie martwiła i zmierzwił mi włosy. Po jakiś 30 minutach jazdy dotarliśmy pod szpital. Z samochodu wyleciałam jak szalona ni e czekając na chłopaków. Po drodze potrąciłam kilka osób ale nie zważając na nich rzucałam głośne przepraszam i biegłam dalej przed siebie.
- Przepraszam gdzie leży Fabian i Natalia Dalton? – z całej siły starałam się by mój głos brzmiał normalnie i żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Samatha? Córka państwa Dalton. Dzwoniłam do ciebie. Dr Alie– uśmiechnęła się do mnie. Miła kobieta z ciepłym uśmiechem pomyślałam. – Odział urazowy pierwsze piętro sala 6 – wskazał mi ręką w którą stronę i lekko się uśmiechając do niej oddaliłam się w stronę Sali nr 6. Niedaleko mojego celu dobiegli do mnie chłopaki. Myślałam, że wrócili do domu, po co niby maja tu siedzieć?
- Nie wróciliście? – spytałam na chwilę przystając i spoglądając na każdego.
- Przecież nie zostawimy cię samej w takich chwilach Mała. – uśmiechną się Zayn. Przytuliłam go z całej siły tak samo jak i resztę. Znam ich tak krótko a czuję się jak by byli ze mną od zawsze. Oderwałam się od Niall i ruszyłam pewnym krokiem do Sali.
- Skarbie jak się cieszę że cię widzę. – krzykną energicznie tata. Podbiegłam do niego. Leżał z usztywnioną nogą i kilkoma zadrapaniami na twarzy. Jak bardzo się cieszę ze nic poważnego mu się nie stało. Uścisnęłam jego rękę.
- A gdzie jest mama? – spytałam przerażona rozglądając się po sali.
- Zabrali ja na kilka badań. Nic jej nie jest – tłumaczył widząc moje przerażeni w oczach. – Dzięki chłopaki że się nią zajęliście. – uśmiechną się do nich. Na początku stali w drzwiach teraz jednak przenieśli się do środka i usiedli na sofie która stała pod ścianą. Tata zaczął nawiązywać kontakt z chłopakami. Wróciła mam. Miała jakiś plaster na czole, pod którym miał 2 szwy i rękę owiniętą bandażem. Nic jej nie było tak jak i tacie tylko potłuczenia, nic złamanego. Ale jak nic się nie będzie zmieniało to wyjadą dopiero po tygodniu. Nie myślałam co ze mną będzie wolałam śmiać się, żartować z rodzicami u chłopakami.
- To ja pójdę poszukać jakiegoś automatu z jedzeniem. – oznajmił nam blondasek. Dość, długo wytrzymał bez jedzenia jestem pod wrażeniem. Wrócił do nas po niespełna 10 minutach z kilkoma batonami, jakimiś cukierkami i puszką jakiegoś napoju. Zaczęliśmy się niego śmiać.
- Nie chciała bym przerywać tak miłej atmosfery… - do Sali weszła dr Jak jej było? A no tak Alie. – godzina odwiedzin się kończy a rodzice muszą wypocząć. Pora się żegnać. – uśmiechnęła się do nas kobieta i wyszła.
- Słonko.. – przytuliłam się mocno do mamy. – niedługo wyjdziemy i wszystko będzie dobrze.
W tym samym czasie co żegnałam się z mamą tata rozmawiał z chłopakami. Nie słyszałam zbytnio tej rozmowy. Postanowiłam wypytać ich o nią później. Pożegnałam się jeszcze z tatą. Wyszliśmy. Chłopaki cały czas coś gadali a Niall zdążył już zjeść cały swój zapas pożywienia.
- To może skoczymy coś zjeść? – odezwał się pan głodny gdy wyszliśmy już ze szpitala.
- Zjadłeś chyba z tuzin tych swoich batoników. Jeszcze jesteś głodny? – Lou z Niallem wyszli na prowadzenia i prowadzili zawziętą dyskusja na temat głodu Horana. Złapałam Liama za rękę i sprawiłam że się zatrzymał. Gdy to uczynił puściłam go i spojrzałam na niego.
- Mógł byś mnie odwieść do domu? Nie chce wam sprawiać kolejnego problemu ale po prostu nie trawie z powrotem.
- Przykro mi ale nie mogę. – spojrzałam na niego dziwnie. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam ale okey. – Twój tata prosił nas byśmy się tobą zaopiekowali. A na odległość będzie nam trudno. – aha no to już wiem o czym rozmawiali. Liam poczochrał mi włosy. – Co najwyżej podrzucimy cie żebyś się spakowała i wrócimy do nas. – uśmiechną się i otworzył mi drzwi do samochodu. Wywróciłam tylko oczami. Droga do mnie minęła oczywiście w śmiechach, kocham ich normalnie. Pozwolili zapomnieć mi o wszystkich tych smutkach.
- no to czekami 15 minut i idziemy po ciebie. – zaśmiał się Louis. – Harry kochanie leć jej przypilnuj. – Spojrzałam na Lou który beztrosko  wybuchł śmiechem. Co on myśli że sobie coś zrobię czy co?
- Taak jeeest – krzykną loczek i wybiegł za mną. Otworzyła drzwi. Nic się nie zmieniło. Każda rzeczna swoim miejscu… przypominała mi o rodzicach których nie zobaczę przez tydzień. Znaczy oprócz szpitala. Harry chyba zauważył, że jest mi z tym źle i przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, jak dziecko się rozpłakałam. Ten nic nie mówiąc głaskał mnie po głowie
- Już dobrze ciii. – szepną mi do ucha. – Dasz radę.
- Harry nie mam nikogo. – stanęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Masz mnie. – staliśmy patrząc się na siebie chwilę, po czym loczek mnie przytulił
- Mnie i chłopaków. Zawsze Ci pomożemy. – szepną mi do ucha. – no choć. – uśmiechną się – pakuj się bo zaraz reszta wpadnie. – lekko się uśmiechnęłam. Powędrowałam na górę.
- Haroldzie. Nie idziesz? –krzyknęłam z góry. Przybiegł i pomógł mi się pakować. Do nie całych 5 minutach do domu ktoś wpadł i zaczął się strasznie drzeć. Czwórka chłopaków wleciał do mojego pokoju. Harry który do tej pory siedział na fotelu i w spokoju bawił się moim misiem wybuchł takim śmiechem, że myślałam, że zaraz straci oddech. Niall chwycił moja torbę, Liam z Lou złapali Harrego za ręce i nogi, a mnie Zayn przerzucił sobie przez ramię i wybiegli z domu. Harrego rzucili do samochodu a mnie Zayn przełożył sobie na ręce i usiadł w samochodzie ze mną na kolanach. Niall dobiegł jako ostatni zamykał drzwi. Liam odpali silnik i pojechaliśmy.
- Dlaczego siedzisz mi na kolanach? – spytał Zayn mrucząc mi do ucha.
- Jak się nie podoba mogę zejść. – spojrzałam na niego i przygryzałam dolna wargę.
- Skądże… Bardzo mi się to podoba. – ja jego słowa nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Śmiałam się na cały samochód.  Zayn spojrzał na mnie lekko zmieszany. Pocałowałam go w policzek żeby się rozchmurzył. Wiedziałam e to podziała. Od razu wyszczerzył się. Gdy dojechaliśmy do domu chłopaków dochodziła 20.
- Choć Ci coś pokarzemy. – zaczęli bardzo podekscytowani. Niall rzucił moją torbę i zaczął mnie od tyłu popychać bym szybciej szła a Harry z Zanem ciągnęli mnie za ręce. Odwróciłam głowę w stronę blondas który był zaraz za mną.
- O co chodzi?
- Zobaczysz mała.
Zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami które były naprzeciwko pokoju Nialla jak się nie mylę. Nie byłam tam wcześniej. Liam otworzył drzwi i moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z kolorze bladego różu i fioletu. Z dużym łóżkiem z baldachimem. Meble były koloru ciemnego  odcieniach. Pokój jest uroczy ale jakoś nie pasował mi do pokoju któregoś z chłopaków.
- Ale cudowny pokój. Czyj on jest? – spojrzałam, spacerując po pokoju.
- Twój – powiedzieli wszyscy razem.
- Czekajcie jak to mój? – stanęłam jak wryta.
- No stał pusty, nikt go nie używał to jak pojechaliśmy do szpitala to zadzwoniłem tam gdzie trzeba no i masz swój pokój u nas. Już nie będziesz musiała spać u mnie.  – odezwał się loczek.  Pisnęłam ze szczęścia. Przytuliłam każdego chłopaka oddzielnie i jeszcze wszystkich razem. Ile oni dla mnie robili. Jeden z nich dostarczył mi moją torbę i zostawili mnie samą bym mogła się ogarnąć. Wyciągnęłam koszulkę i spodnie. Udałam się do łazienki. Zobaczyłam siebie w lustrze. Jak ja wyglądałam. Pod oczami zostały mi resztki tuszu do rzęs, oczy miałam jeszcze trochę czerwone i zapuchnięte. Jak oni mogli na mnie w ogóle patrzeć. Umyłam sobie całą twarz, wyjęłam ze torby kosmetyczkę ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam i zrezygnowałam z makijażu. Przebrałam się i wyszłam z pokoju z koszulą Harrego. Zapukałam do jego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że przytula on jakąś utlenioną blondynkę.
- nie chciałam przeszkadzać. – Rzuciłam jego koszulę na fotel – Dzięki.
Zamknęłam drzwi. Nie wiem dlaczego ale było mi bardzo źle. Nie potrafię tego określić co  czułam gdy zobaczyłam dziewczynę w jego objęciach. Nie byliśmy parą tylko przyjaciółmi.
- Sam zaczekaj. – wybiegł ze swojego pokoju loczek.
- Na co? – nie patrząc się na niego zeszłam do reszty na dół. 

____________________________

Zapraszam do komentowania. Jesteście kochani i chce każdemu z wasz serdecznie podziękować za 17 KOMENTARZY pod ostatnim rozdziałem. Jak bym mogła to wyprzytulała bym każdą osobę która zostawiła ślad po sobie :). Mam nadzieję, że ten się wam spodoba i również będzie duża kolekcja komentarzy. 
Jeżeli czyjegoś bloga nie przeczytałam a obiecałam, że będę czytać to jak możecie piszcie mi gdzieś o nowych notkach. Przypominajcie o sobie :) Piszcie na gg czy tt. ( na samej górze jest wszystko podane )

No nie mogę zawsze mi jakieś krótkie wychodzą ;/ Przepraszam ale jakoś nie mogę dłuższego napisać, bo wydaje mi się że nudne będzie...

Kocham was wszystkich za to że to czytacie... : ***

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 11.


Kocham Londyn nocą. Wszędzie są latarnie, wszystko jest oświetlone… ludzie chodzą na spacery. Gdzie ja mogę się udać? Sama w domu nie zostanę. Zawędrowałam przed dom Chrisa. Wszystko było pogaszone najwidoczniej nikogo w domu nie ma. Zobaczyłam naszą sąsiadkę wchodzącą do swojego mieszkania. Podbiegłam do niej.
- Dobry wieczór. Wie pani może czy Andersonowie są w domu?
- Dobry wieczór – uśmiechnęła się ciepło. – Z tego co wiem to ktoś z rodziny zachorował. Podobno do niego pojechali. Przepraszam ale się śpieszę. Dobranoc.  – szybko udała się do mieszkania.
- Dobranoc. Ale ze mnie przyjaciółka. Pff.. – zaczęłam gadać sama do siebie. Szłam dalej. Nie zastanawiałam się gdzie. Prosto. Tam gdzie mnie nogi zaprowadzą.
- Gdzie ja idę? Do chłopaków? Oszalałam?! Taa..  Najwidoczniej tak skoro gadam sama do siebie – zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wystukałam numer Harrego i zadzwoniłam.
- Hej jesteście może w domu?  - spytałam loczka który po pierwszym sygnale odebrał telefon.
- Heej mała. – w słuchawce słychać było wrzaski chłopaków którzy krzyczą chyba cześć. – O tej porze gdzie mamy niby być? A coś się stało? – zmienił ton na bardziej poważny.
- Nie mam gdzie, pójść mogę do was wpaść? – spytałam. Trochę głupie pytanie o tej porze no ale.
- Pewnie. Wyjdziemy po ciebie.
- Nie trzeba za niecałe 5 minut będę. – przerwałam mu i się rozłączyłam. Z uśmiechem na ustach szybkim krokiem znalazłam się pod drzwiami do dużej willi. Znam ich krótko a czuje jak byśmy znali się od zawsze. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzył Louis. Wciągną mnie do mieszkania.
- Ty jeszcze dzwonisz? – przytulił mnie na powitanie. Pomógł zdjąć płaszczyki  i udaliśmy się do salonu w którym znajdowała się reszta. Rzucili się na mnie z krzykiem. Przytuliłam się z każdym.
- Wiedziałem, że szybko przyjdziesz…  - zaczął Zayn kiedy usiadł na fotelu złożył dumnie ręce na klacie. Zajęłam miejsce koło Loczka i przyglądałam się razem z reszta mulatowi uważnie. – Stęskniłaś się za mną. Przyznaj to. Nie możesz beze mnie wytrzymać. – zmienił pozycje. Teraz siedział z łokciami na kolanach i przyglądał mi się przygryzając przy tym dolną wargę. Zapadła cisza. Chłopaki przyglądali się nam uważnie.
- Malik co ty pieprzysz? – spytałam z politowaniem, jego mina zrzedła a reszta wybuchła śmiechem. Zayn siedział trochę przybity chcąc żeby się na mnie obraził złapałam małą poduszkę i lekko w niego rzuciłam. – Głuptasie stęskniłam się za każdym z was nie tylko za tobą samolubie. – od razu się rozchmurzył.
- A tak właściwie to co się do nas sprowadza o tak później porze młoda damo? – objął mnie ramieniem Harold.
- Rodzice nie wrócą na noc. A ja tak szczerze powiedziawszy to bałam się sama zostać w domu, a że nie mam do kogo innego się wybrać to pomyślałam o was. Mam nadzieje że się nie gniewacie. – wyrwałam się z objęć Harrego i spojrzałam na resztę.
- Dobrze, że masz nas. – uśmiechną się Liam. Odwzajemniłam uśmiech. – Czyli zostajesz u nas na noc. – nie zabrzmiało to jak pytanie tylko twierdzenie ale i tak postanowiłam odpowiedzieć.
- A mogła bym? – zapytała nieśmiało.
- Ta kanapa nie jest aż taka niewygodna wiec możesz przejąć moja sypialnie.  – uśmiechną się Zayn. Biedaczek musiało mu byś niewygodnie tu spać
- Nie będę Ci łóżka zabierać ja będę tu spać.
- Cicho. – przerwał naszą „kłótnie” Liam. – Harry będziesz spał dzisiaj z Louisem, a Sam u Harrego. – na te słowa Louis  zaczął w dziwny sposób poruszać brwiami Harry energicznie przytakną głową na znak że się zgadza. – Tatuś każdy problem potrafi rozwiązać – mierzwił włosy siedzącemu obok niego Louisowi. – A teraz drogie dzieciaczki zbieramy się spać bo rano mamy wywiad. – Wstał Liam i zaczął nas poganiać. Zayn na szczęście nie będzie musiał spać przeze mnie na kanapie.
- Choć. – Harry pociągną mnie za rękę do swojego pokoju. Otworzył drzwi i weszłam za nim. Pokój był koloru bordowego, na środku przy ścianie stało duże łóżko. Meble były ciemnego koloru.
- Ładny pokoik.  – cicho powiedziałam, z tego c pamiętam to Zayna jest jasny. Znaczy ma jasny kolor ścian bo meble też ma jakieś ciemne.
- Dziękuje. – odwrócił się do mnie i uśmiechną. – Tu masz łazienkę – wskazał drzwi – Znajdziesz tam czysty ręcznik.  A z tej szafy wyjmij sobie jakaś koszulkę do spania. – uśmiechną się ponownie. – No to dobranoc mała. – pocałował mnie w czoło.
- Dziękuje.
- Za co? – zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na mnie.
- Za wszystko. – wzruszyłam ramionami ze śmiechem. – Dobranoc. – uśmiechną się i wyszedł. Otworzyłam szafkę która Harry mi polecił. Wzięłam pierwszą lepszą koszulkę i poszłam szybko pod prysznic. Po krótkim prysznicu wróciłam do pokoju. Wskoczyłam do łóżka i szybko zasnęłam.  Obudziły mnie krzyki dobiegające z dołu. Na kogoś szczęście byłam wyspana. Cały czas ktoś się darł więc postanowiłam sprawdzić co się dzieje.  Koszulka Harrego była na mnie zadurza o kilka  rozmiarów więc zakrywała mi to co trzeba. Na schodach zderzyłam się z Harrym. Chłopak stał chwilę w milczeniu przyglądając się mojej znaczy jego koszulce.
- No to może wrócimy do mojego pokoju? – szepną mi do ucha gdy kończyły się schody, odwróciłam się do niego stał przygryzając dolną wargę. Nie wiedząc o co mu chodzi powędrowałam wzrokiem za nim. Na koszulce którą miałam widniał napis „free fucks” . Mogłam przed założeniem sprawdzić co jest na koszulce.
- Harry! Jakie ty masz koszulki. –.Stałam przy stole w kuchni. Z rękami na biodrach udając oburzona.
- Ej no mi się podoba. – wywróciłam tylko oczami. Zjedliśmy śniadanie które przyrządzili chłopcy gdy jeszcze spałam. Okazało się że wrzaski które mnie obudziły - to był Liam. Niall groził i ganiał go po domu trzymając łyżeczkę. Wróciliśmy do pokoi. Ze mną przyszedł Harry.
- Bosko wyglądasz w tej koszulce. – wychylił głowę z szafy i spojrzał na mnie rzuciłam w niego poduszką. Usiadłam na łóżku i czekałam aż loczek pożyczy mi coś żebym mogła teraz ubrać. Podał mi koszule.
- Będziesz wyglądać w tym bardzo gustownie. – koszula również była na mnie za duża o kilka rozmiarów. Harry się odwrócił i szukał czegoś dla siebie a ja w tym samym momencie zmieniłam koszulkę na koszulę. Założyłam swoje spodnie. Rękawy koszuli podwinęłam do łokcia i zapięłam zostawiając jakieś 3 guziki przy szyi  nie zapięte.
- Mówiłem że będziesz wyglądać niesamowicie? – sam założył bluzę.
- Nie. Powiedziałeś gustownie. – wywrócił oczami i zaczęliśmy się śmiać. Zeszliśmy do reszty na dół.
- Sam telefon ci cały czas dzwoni. – usłyszałam krzyk Liama gdy schodziłam powoli ze schodów. Wyprzedziłam szybko Harrego. Rzuciłam Liamowi pytające spojrzenie ten bez zastanowienia zrozumiał i wskazał mi miejsce gdzie leży mój iphon. Dwa nie odebrana połączenia od nieznanego.
-  Super – powiedziałam sama do siebie. Chwyciłam telefon w rękę żeby mieć go przy sobie na następny raz. Zadzwonił. Znów nieznany.
- Halo?
- Czy mam przyjemność z Samanthą Dalton?  - w słuchawce usłyszałam ciepły głos starszej kobiety.
- Tak. A coś się stało? – trochę się przestraszyłam.  To co później usłyszałam nie pozwoliło mi dłużej stać na własnych nogach. Usiadłam przy stole. Do oczu napłynęły mi łzy. Rozłączyłam się siedziałam nie odzywając się.
- Sam? Sam co się stało? – spytał zatroskany Lou kucając przy mnie.  Spojrzałam na niego w jego oczach wyraźnie było widać troskę.
- Moi rodzice mieli wypadek… 


_____________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Mam nadzieje, że najgorszy ; ). Miałam teraz 3 dni wolnego z powodu tych testów a nic nie pisałam na blogu. Teraz jeszcze weekend majowy to może dodam wcześniej jakiś :) . 
Jeśli masz tt to weź znajdź mnie i follow me =) chce każdego czytelnika obserwować więc follow me a jak was follow back :) A tak w ogóle to przepraszam że taki krótki...
...
 Też się tak jaraliście tym przelotem nad Polską? Godzina 14.00 - 14.46 od tej pory będzie moja szczęśliwą godziną i 24 kwietnia nigdy nie zapomnę :)

KOCHAM WAS WSZYSTKICH ZA TO ŻE CZYTACIE, KOMENTUJECIE I ŻE JEST JUŻ PONAD 3.200 WYŚWIETLEŃ : ** XOXO

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 10.

Oparty o ścianę stał Harry. Miał ciemno szare spodnie i czarną marynarkę której rękawy miał podwinięte.  Stał i zawadiacko się uśmiechał.
- Długo mam jeszcze czekać? – uśmiechną się szeroko. Schowałam telefon do torebki i wstałam. Założyłam czarne botki i czarna kurtkę uderzyłam loczka torebko.
- Już. Możemy iść. – uśmiechnęłam się. – A tak właściwie to dokąd? – Harry podbiegł do mnie i szliśmy powoli chodnikiem. Ktoś na nas od tyłu wskoczył i strasznie zaczął się drzeć.
- Koniec tej sielanki – wcisną się między nas Louis. – On jest mój. – przytulił Harrego i mi posłał spojrzenie mrożące krew w żyłach.
- Dobra to ja mam żarłoczka – przyciągnęłam Nialla do siebie i przytuliłam.
- Przecież ty nie wyrobisz żeby go wyżywić. – pokręcił przecząco głową Liam.
- Mała on ma rację. To nie ma sensu. – pogłaskał mnie po policzku Niall.
- Zrywasz ze mną do niecałych 5 minutach związku? – spojrzałam mu czule w oczy. – Trudno. – wzruszyłam ramionami i się odwróciłam. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- To co macie w planach? Może jakąś kolację? – zaproponował blondasek.
- Ty się lepiej skontaktuj z moim prawnikiem – pogroziłam mu palcem – ale masz racje głodna jestem. – zdałam sobie sprawę że oprócz cukierków po szkole nic nie jadłam.
- Może wpadniemy do nas i coś ugotujemy? – zaproponował Zayn wchodząc między mnie a Liam obejmując nas ramieniem.
- Jestem za – pstryknęłam go w nos. Droga do ich domu minęła w bardzo szybkim tempie. Harry i Lou cały czas się przytulali co sprawiało, że ja cały czas się śmiałam. Niall wskoczył na barana do Liama co sprawiało że miałam kolejny powód do śmiech. Znaleźliśmy się pod dużym domem. Bałam się tam wejść, nie wiedziałam co mogę tam zastać. Puścili mnie przodem. W środku było jasno i przestronnie. Ktoś zapalił światło i cała banda pobiegła do salonu i rzuciła się na sofę. Dołączyłam do nich i spokojnie usiadłam na fotelu.
- Jestem głooodny.  – zaczął wyć Niall.
- Dobra mistrz kuchni idzie gotować. – odezwał się Harry. Wstał i udał się do kuchni. Zaraz za nim pobiegł Lou. Wole nie myśleć co tam może się teraz dziać. 
- A my oglądamy horror! – wystrzelił Liam.
- A może na razie komedie a później horror? – zaproponowałam podnosząc brwi.
- Nawet lepiej. – odpowiedział Niall.  Dosiadłam się do nich. Siedziałam między Liamem a Niallem który co chwilę odwracał się w stronę kuchni. Biedactwo jest głodne. Film jakoś nie był za zabawny. Po upływie godziny loczek wparował przed telewizor
- Zapraszam państw na kolację. – ukłonił się przed nami.
Blondasek już zasiadł przy stole. Chłopaki przygotowali spaghetti. Uwielbiam. Dość długo nam zajęło zjedzeni  tego jakże wybornego posiłku. Wszyscy musieliśmy sprzątać po posiłku. Znaczy oprócz mnie usiadłam sobie na blacie u śmiałam się z chłopaków. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Pobiegłam go szukać. Znalazłam go w torebce, która była pod kurtką, która była na fotelu, który był w salonie. Dzwonił tata? Znowu awantura przez telefon?
- Halo?
- O której wrócisz? – tata był spokojny.
- Nie wiem, jakoś się na to nie zanosi.
- A no to się nie śpiesz. Wychodzimy z mamą będziemy późno w nocy. Miłej zabawy. Pa. – rozłączył się.
- Pa. – wszedł zaniepokojony Liam.
- Stało się coś? Znowu są źli?
- Nie. Miłej zabawy mi życzą. – zaśmiałam się. Chłopak się odwrócił i kierował do przyjaciół rzuciła gdzieś telefon i pobiegłam do niego. Rzuciłam mu się na barana a ten przestraszony wbiegł do kuchni.
- Spokojnie. Ja tylko chciałam przypomnieć że mieliśmy coś oglądać. – zeskoczyłam z niego schowałam się za Zayna tak na wszelki wypadek. Ten się do mnie uśmiechną.
- Racja. Idziemy? – spytał Niall.
Nikt mu nie odpowiedział ale każdy udał się do salony. Tym razem razem z nimi ścigałam się „kto pierwszy na kanapie”. Tak wygrałam miejsce między Zaynem i Liamem. Koło nich siedzieli Harry i Louis a na podłodze usiadł blondas. Nie wiem jakim prawem ale oparł się głową o moje nogi. Włączyli jakiś horror. Nie za bardzo za nimi przepadam ale oglądałam. Po pewnym czasie zmęczenie dało o sobie przypomnieć. Głowa opadła mi na ramię Zayna. Nie miałam siły jej nawet podnieść a co mówić o powrocie do domu. Obudziłam się w nie swoim łóżku. Przestraszyłam się ale po chwili przypomniałam sobie, że byłam mu chłopaków a nie na jakiejś imprezie. Zegarek  w pokoju wskazywał 10. Wstałam. Rozejrzałam się po pokoju. Wyszłam na korytarz drzwi były uchylone do łazienki. Postanowiłam skorzystać. Odświeżyłam się szybko i zeszłam na dół.
- Witaj śpiąca królewno. – ukłonił się Louis.
- Czego się tak drzecie?! – krzykną ktoś z kanapy. Wyłonił się Zayn. Mieszka tu i śpi na kanapie. – Oh. Cześć Sam. Wyspałaś się?
 - Hej wszystkim – pomachałam wszystkim. – Można tak powiedzieć. Lepiej by było bez sukienki. A ty dlaczego śpisz na kanapie? – wskazałam ręką jego miejsce spania. Niall siedział przy stole i zajadał się goframi. Zabrałam mu jednego.
- Ej to moje. – krzykną oburzony.
- Też cie kocham – posłałam mu w powietrzu buziaka.
- Śpię tu bo jak zasnęłaś na moim ramieniu to musiałem cie przecież gdzieś położyć. Zaniosłem cie wiec do mojego pokoju. Nie chciałaś mnie puścić – puścił mi oczko i przygryzł dolną wargę. Chłopaki zaczęli robić wkurzające „uuu”. Zayn nie przestawał i szedł w moim kierunku mierzwiąc sobie włosy. – Musiałem siedzieć z Tobą dopóki znowu nie zasnęłaś. Zawsze się tak otwierasz przed snem? – gdy był w zasięgu mich rąk wepchnęłam mu do ust gofra którego trzymałam w ręku na jego nie szczęście był z bitą śmietaną.
- Zmyślasz. – przechodząc obok mnie szepną mi na ucho
- Wiem, że wiesz, że wiem, że mnie pragniesz.. – wywołało to u mnie napad śmiechu. Chłopak uśmiechną się i również wybuchł śmiechem. Reszta śmiała się cały czas. Zjedliśmy szybkie śniadanie i zaczęłam się zbierać.
- A ty dokąd? – odezwał się oburzony loczek. Reszta spojrzała na mnie spod łba.
- Eee… no nie wiem. Do domu?
- Ejjj… było tak faaajnie. – zauważyłam że Niall lubi przeciągać sylaby.
- Jeszcze kiedyś to powtórzymy. – puściłam mu oczko.
- Czekaj odwiozę cię.. – krzykną Liam. Złapał kurtkę i kluczyki. Pożegnałam się z każdym i ruszyłam z Liamem do auta. Usiadłam wygodnie w miękkim siedzeniu i ruszyliśmy. Liam był najbardziej poważny z nich wszystkich. Można z nim było normalnie pogadać. Rozmawialiśmy o wszystkim jak kumple którzy znają się od zawsze. Znaleźliśmy się pod moim domem.
- Mam taka samą nadzieję jak reszta, ze niedługo znów się zobaczymy. – uśmiechną się i pożegnaliśmy się.
- Ja również. Pa. – zamknęłam drzwi i pomachałam chłopakowi. Otworzyła drzwi do domu. Od razu udałam się do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i przeprałam się w jeansy i luźną koszulkę która opadała mi z jednego ramienia. Czułam się od razu  świeżej. Mokre włosy związałam w koczek i położyłam się na swoim łóżku. Po głowie krążyły mi myśli czy to możliwe, że nie chciałam wypuścić Zayna i co gorsza zwierzałam mu się? Sięgnęłam po komputer. Po całym Internecie krążyły moje zdjęcia od chłopaków. Począwszy od spaceru z nimi kończąc na tym jak Liam odwiózł mnie do domu. Nie miałam ani ochoty ani zamiaru oglądać tego. Jest po 13 w sobotę a ja leżę w łóżku i nie mam planów na najbliższą przyszłość. Zadzwoniła bym do chłopaków ale dopiero ognich wróciłam i nie chce się narzucać. Nagle zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po niego i na ekranie pojawiło się zdjęcie Alex leżącej w kupie liści.
- Cześć, co tam u ciebie? – usłyszałam wesoły głos przyjaciółki.
- Heej. Tęsknie.
- Ja też. Mam nadzieje, że przyjedziesz na święta. – zabrzmiało to bardziej jak twierdze. Do świąt t jeszcze ponad 2 miesiące. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście nie zapomniała mnie wypytać o szczegóły z One Direction. Skończyłyśmy rozmowę i zerknęłam no czas połączenia. Serio?! Dwie godziny z nią gadałam? Wow, ale jej kasy poszło. Zaśmiałam się pod nosem. Dość zmęczona długą rozmowa i pobytem u chłopaków zasnęłam. Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Chwyciłam go i odebrałam telefon.
- Córciu nie wrócimy dzisiaj na noc. Samochód się nam zepsuł. - odezwał się tata w słuchawce. Dało się rozpoznać że był trochę wstawiony.
- Trudno. Dam radę. Nie jestem przecież już 5-latkązaśmiałam się i skończyła się nasza rozmowa. Kogo ja chciałam oszukać. Przecież nie zostanę sama w domu. Spojrzałam na zegarek. Dochodzi 23? Zeszłam na duł, napiłam się soku i dłużej się nie zastanawiając założyłam płaszczyk w wyszłam z domu. 

_________________________________

Przepraszam, że dość dawno pisałam ; ***. Mam nadzieję że 10. się spodoba.
 omgffgdjfh to już 10.?? *_______________* 

Będę bardzo wdzięczna za komentarze. : ) 

xoxo.. 
.........
Chciał bym polecić tego o to bloga który bardzo przypadł mi do gustu:

o mamusiu jaram się tym jak nie wiem :) Liam "W górę ręce" .  : )

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 9.


Spojrzałam na chłopaków którzy szybko wstali i kierowali się do wyjścia. Było to najlepsza rzecz jaką mogli zrobić. Podeszli do mnie po kolei i szybko się pożegnali przez kiwniecie lub klepnięcie po ramieniu. Przestraszyli się najwidoczniej taty.
- Dobranoc państwu. – powiedzieli jednocześnie wychodząc z domu. Rzuciłam ciche ‘pa’, którego sama prawie nie usłyszałam. Zostaliśmy we trójkę. Nie miałam pojęcia co się za chwile stanie. Nie wiedziałam jak tata zareaguje, co powie, co zrobi. Jak mama to przyjęła? Czekałam w cierpliwości aż coś powiedzą. Stała w salonie patrząc się na rodziców którzy najwidoczniej olali cała sprawę i poszli na kawę do kuchni. WTF? Najpierw tata dzwoni, robi jakieś zamieszanie teraz nawet słowem się nie odezwie?! Od krząknęłam. Mama spojrzała się na mnie
- Ojej zapomniałam… Chcesz herbatę? – co?! Wywróciłam oczami ale przytaknęłam. Usiadłam na blacie w kuchni i czekałam aż coś powiedzą. Najwidoczniej nie było mi to dane. Przez chwile biłam się z myślami czy zacząć ten temat czy nie.
- O co wam chodzi?!
- Córeczko, nie rozumiem… - westchnęłam, tata udawał czy na serio było coś nie tak ze mną i to wszystko tylko wyobraziłam sobie?
- Najpierw dzwonisz. Masz do mnie jakieś pretensje. Nie wiem o co chodzi, a teraz gdyby nigdy nic piszesz sobie kawę. – wyraźnie było słychać nutkę pretensji w moim głosie.
-  Nie powinienem był tak nerwowo na to reagować… Przepraszam. Rozmawialiśmy sobie z twoja mamą i po prostu działałem pod wpływem impulsu. Nie przemyślałem tego. – racja. Tata najpierw robił potem myślał. Po kimś musiała odziedziczyć tą cechę. Mama stała Koło mnie głaszcząc po głowie i bawiąc się moimi włosami.
- A tak właściwie skarbie… to co się  łączy z tym młodym przystojniakiem? – zawsze się im ze wszystkiego zwierzałam, byli moimi przyjaciółmi.
- Z Harrym? – zaśmiałam się. – Nic. Kolega. – zeskoczyłam na podłogę – Jeśli nie macie nic przeciwko to pójdę do swojego pokoju już. Nie powiem, że nie ale wkurzyłam się za tą sprawę…
- Sam, posłuchaj. Nie chcemy żeby ci… dokuczali że tak się wyrażę. Przyjaźń ze sławnymi ludźmi nie jest za łatwa. Będą cię podejrzewać, ze robisz o dla sławy albo, że zmuszamy cię byś reklamowała nas. Martwiliśmy się tylko o ciebie. – tata spojrzał na mnie i czule się uśmiechną. Mama stała za  nim i przytulała go uśmiechają się tak samo. Puściłam im oczko i pobiegłam do pokoju. Nie wiem czym ale byłam bardzo zmęczona. Wzięłam długi prysznic i położyłam się spać. Leżałam, przewracając się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Zapaliłam lampkę i wzięłam laptopa. Podpisywałam na e-maile znajomych. Na jednym z portali plotkarskich kliknęłam na pewien z tytułów  „Harry przedstawia swoja koleżankę przyjaciołom. Ciekawe jak pierwsze wrażenie… chyba nie za dobrze” Rozwiną się nie długi artykuł. „ Pięcioro chłopaków podjeżdża pod jeden z domów, drzwi otwiera im urocza blondynka. Nic w tym dziwnego… Ale zaraz, zaraz. Tymi chłopkami jest nie kto inny jak Harry, Louis, Liam, Niall i Zayn popularny i uwielbiany przez miliony fanek na całym świecie zespół One Direction. Tajemnicza dziewczyna jest nowa koleżanka najmłodszego członka boysband’u o której w ostatnim czasie zrobiło się dość głośno. Córka znanego, polskiego małżeństwa Fabian i Natalia Dalton -Samantha. Po ok. 2 godzinach pobytu u Sam chłopaki wychodzą z dość zawszonymi minami. Czyżby było to spowodowane pojawieniem się jej ojca? Będziemy uważnie śledzić ich dalsze losy.  Czas pokarze co dalej z tego wyniknie.”
- Nie no super… - westchnęłam. Odłożyła laptopa leżąc rozmyślałam nad tym co wcześniej się wydarzyło. Była to bardzo głupia sytuacja kiedy chłopaki tak szybko opuścili nasz dom. Ale nie dziwie się im, tata był bardzo zdenerwowany przez telefon i bali się niewidocznie co może zrobić. Rozmyślając nad tym zasnęłam.  
Obudziły mnie krople deszczu stukające w szybę. Tak ta cudowna londyńska pogoda. Wstałam i szybko zaczęłam się zbierać. Wybrałam czerwone rurki, białą koszulkę paski i czarno-białą kurtkę bejzbolówkę lekko się pomalowałam i zbiegłam na dół. Wypiłam szklankę soku, założyłam  czarne conversy i wybrałam się do szkoły. Chris od 2 dni chorował wiec sama musiałam przejść te niecałe 10 minut drogi.
- No właśnie dzisiaj mam go odwiedzić po lekcjach.  – powiedziałam sama do siebie. Na pierwszej miałam mieć matematykę. Mojego sąsiada z ławki nie było już chyba tydzień w szkole. Nie jesteśmy jakimiś przyjaciółmi, chyba nawet nikim więcej niż znajomymi z ławki szkolnej. Nie zależało mi na czymś większym. Odkąd wyjechał znaczy wyjechali z resztą mam spokój. Czasem jakiś fotograf zrobi mi zdjęcie ale już do tego przywykłam. Budynek szkolny był już w zasięgu mojego wzroku kiedy zaczął padać dość gęsty deszcz. Do szkoły dobiegłam mokra. Idąc korytarzem Zrobiłam można powiedzieć, że jak pies. Zaczęłam machać głową w prawo i lewo by pozbyć się resztki wody ze włosów.    Stanęłam w drzwiach mojej klasy i zobaczyłam loczka który siedział na ławce i bawił się telefonem. Mimo wolnie się uśmiechnęłam.
- Hej mała. Jak tam? – spytał odrywając głowę od ekraniku i wyszczerzył się jak debil.
- Cześć. Nie było cię? Gdzie się podziewałeś przez ten tydzień? – spytałam mierzwiąc mu loczki. Posłał mi tylko ciepły uśmiech.
- A co stęskniłaś  się? – zniżył głos i w dziwny sposób poruszył brwiami. Zrobiłam dziwna minę i spojrzałam na jego brwi.
- Pff… Chyba ty.
- No ja bardzo. – wyszczerzył się znowu. Zdjął swoja bluzę. – Trzymaj twoja jest cała mokra i zachorujesz jeszcze. – rzeczywiście przez ten króciutki bieg w deszczu całą bluzę miałam mokrą. Zdjęłam swoją i niechętnie wzięłam od chłopaka. Do lekcji było jeszcze jakieś 10 minut wiec usiedliśmy na naszej ławce i rozmawialiśmy  o wszystkim.
- Jak na wielką gwiazdę jesteś  normalny. No i nawet fajnyy – przeciągnęłam trochę ostatnie słowo.
- Jeee.. Jestem normalny. – zaczął wydzierać się na cała klasę. – Zawsze chciałem takim być.
-  Yyy.. Chyba jedna cię przeceniłam… - wywróciłam oczami i zaczęliśmy się oboje śmiać. – tak właściwie to… ile ty masz lat? - spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
- 17.
- Od jak dawna? – zacytowałam scenę ze „Zmierzchu” . Harold chyba skojarzył bo zaczął się śmiać i zacytował kwestie Pattinsona „jakiś czas”. Oboje śmialiśmy się jak głupi.
- Ja mam 15 znaczy w styczniu skończę 16 no to ty teraz skończysz 18. To jakim cudem chodzisz ze mną do klasy. – albo chłopak nie zdał kilka razy albo jestem całkiem beznadziejna z matmy.
- Muszę ten semestr. Za kilka miesięcy mnie nie będzie. – wyjaśnił z dość smutna miną. – a tak właściwie to jak tam sprawa z tatą? Nie widzieliśmy się i mi nic nie mówiłaś. Nawet nie zdzwoniłaś.
- Po pierwsze nie mam twojego numeru geniuszu wiec jak miałam zadzwonić – sarkazm wkradł mi się w moja wypowiedź. – A po drugie – mówiłam już normalnie – tylko przez telefon taki był… - opowiedziałam mu cała historie odkąd opuścili mój dom. 
- Twój tata ma rację… - zaczął zimnym tonem
- Co? Ale w czym? – całkiem nie wiedziałam o co może mu chodzić.
- W tym, że znajomość ze sławnymi nie jest łatwa. Nie dadzą ci spokoju. Będą rozsiewać plotki na twój temat, uprzykrzać ci życie. – w tym momencie to klasy wszedł nauczyciel. Nie patrząc na niego sama nie wiedząc co robię wstałam i przytuliłam smutnego Harolda który siedział przy ławce ze schowana głową w rękach.
- Co ja nie dam rady? – zaśmiałam się, mocno go uścisnęłam  do tyłu i usiadłam na swoim miejscu. Loczek odwrócił się głowa do mnie i słodko się uśmiechną. Odwzajemniłam uśmiech i skupiłam się na lekcji. Bardzo szybko minęły wszystkie lekcje. Po skończonych zajęciach zamieniłam bluzę Harrego na swoja która zdążyła już wyschnąć. Loczek stał przy wyjściu ze szkoły oparty o ścianę. Gdy mnie zobaczył uśmiechnięty podszedł do mnie.
- Hej, wracasz do domu?
- do domu? No gdzie tam. Na księżyc lecę. – stuknęłam go w nos i uśmiechnęłam się. – bardzo dziękuje Haroldzie za użyczenie mi swojej bluzy. – podałam ja i zmierzałam ku wyjściu.
- A dostanę coś w zamian? – dobiegł do mnie na szkolnym parkingu.
- A zależy co masz namyśli mówiąc „coś”? – odwróciłam głowę w jego kierunku i przygryzłam dolną wargę.
- Co robisz dziś wieczorem? – przeczesał ręką włosy.
- Hmm… Leci dzisiaj „Titanic” wiec pewnie cały wieczór spędzę przed telewizorem z pudełkiem lodów i tona chusteczek.
- A co powiesz na zmianę swoich planów? – patrzył na jakiś punkt w oddali jak skończył zasycił mnie krótkim spojrzeniem.
 - Jaśniej proszę.
- No to przyjdę po ciebie o 7. No i daj mi swój numer. – podał mi swój telefon w który wstukałam swój numer. Zza rogu wyjechał czarny samochód. Nigdy się na nich nie znałam i chyba nie zamierzam wiec tyle co o nim wiedziałam to to, że jest czarny. Zatrzymał się. Dobiegały z niego wrzaski i śmiechy. Domyśliłam się, że to reszta chłopaków. – Pa Sam, do zobaczenia.
- Będziesz sam czy z nimi? – wzruszył tylko ramionami. Otworzył drzwi przez które wychyliły się  4 głowy które krzyczały jednocześnie
- Hej. – krzyknął Liam na którego po chwili  gdyż rzucił się blondasek
- Dzieeeń doooobry. – najgłośniej darł się Niall zmieniają przy tym głos na… dziwny.
- Cześć Sam. – krzykną Zayn i puścił mi oczko.
- Hej S. Witam cię Haroldzie, czekałem na ciebie. – Lou załapał Harrego za koszulkę i dosłownie wciągną do auta. Dostałam napadu śmiechu. Śmiałam się jeszcze z nich w domu. Zdziwiło mnie to, że rodzice byli już w domu. Jest dopiero po 15. Przywitałam się z  nimi i zjadłam obiad. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę.
-  A no tak zapomniałam wam powiedzieć. Wychodzę dzisiaj.
- A z kim jeśli można wiedzieć? I dokąd? – spytał podejrzliwie tata. Dla niego zawsze była, jestem i będę mała córeczką którą musi bronić przed wszystkim i każdym.
- Gdzie to nie wiem. A z kim no to Harry spytał się czy wyjdziemy gdzieś. Przyjdzie o 19. Czyli mam jeszcze jakieś 2 godzinki. – ostatnie zdanie wypowiedziałam bardziej do siebie.
- Córciu… Z Harrym? – tata najwidoczniej był nie zadowolony.
- Tato dam sobie radę. Przecież on mi nic nie zrobi. - chwyciłam jakieś cukierki i usiadłam przed telewizorem. Nim się zorientowałam minęła godzina.
- Ooo.. Super. – pobiegłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam odświeżający ok. 15-minutowy prysznic. Włosy wysuszyłam i pokręciłam. Delikatnie podpięłam z boku. Wykonałam makijaż który podkreślał moje oczy   makijaż coś takiego ) usta pociągnęłam delikatnym błyszczykiem. Nadszedł najtrudniejszy moment. Stała wpatrzona w szafę nie mogąc nic wybrać. Ręką przedkładałam każdy wieszak, moim oczom ukazała się torba stojąca na samym dnie szafy. Wyciągnęłam ja z szafy. Wyjęłam z niej   ( takie coś  sukienka ) sukienkę którą kupiłam na ostatnich zakupach podczas pobytu Alex. Tak na dowodzenia poszłyśmy na zakupy. Zapomniałam całkiem o tym. Przeprałam się w nią i zbiegłam na dół. Zegar wskazywał 19 wiec wyrobiłam się. Usiadłam w kuchni i nalałam sobie wody której nie zdążyłam wypić gdyż zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – krzyknęłam i złapałam małą torebkę kopertówkę w której znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy. Obracałam w ręku swój telefon ktoś od krząkną i natychmiastowo podniosłam głowę. 

___________________

Jest 9. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na dużą ilość komentarzy. 
Chciał bym podziękować wszystkim za to, ze polecają mojego bloga na swoich bloga. To wiele dla mnie znaczy. Wszystkim polecam blogi które znajdziecie tu ---------> a właściwie to trochę wyżej ; ) . Również chce podziękować tym którzy piszą mi tyle ciepłych słów jesteście tacy kochani ;**

Muszę się wam pochwalić, że w czwartek wieczorem znaczy wczoraj grając w piłkę nożną z Kubą (moim bratem) Bartek (mój drugi brat) chciał być szybszy ode mnie i sam ją kopnąć. Więc ja szybko podbiegłam i jakoś w niego uderzyłam lewą ręką, że aż sobie skręciłam małego palca o.O . Nie no trzeba być geniuszem  ^^. { ale chodzić już obie ręce miałam złamane, 2 razy zakładali mi szwy, raz miałam złamaną nogę i raz wybitego palca wiec. jestem szczęściarą wiem ] Ale... mam ZWOLNIENIE Z WF NA MIESIĄC.  Fuck Jeaa :) ;) !! Ale jest również minus gdyż to nie będzie mi przeszkadzać w żaden sposób w pisani. Chociaż gdybym zrobiła tak z prawą to i tak bym pisała bo jestem szczęściarą i jestem oburęczna ;/ .. : ) ale mam ZWOLNIENIE ;)
Ale się rozpisałam o sobie ^^ Jak nigdy.
Zapraszam wszystkich na tt ( u góry znajdziecie link do mnie ) : ) .

Pozdrawiam wszystkich i liczę na dużo komentarzy. ;**